Ostrzeżenie

Niektóre wpisy na tym blogu są pisane stylem subiektywnym - piszę to co myślę. Często mogą znajdować się tam niecenzuralne wyrażenia i zwroty. To są tylko i wyłącznie moje poglądy.

Drogi użytkowniku masz prawo się z nimi nie zgadzać, uszanuję to. Ale oczekuję w zamian takiej samej tolerancji wobec mnie.

Jeśli mimo wszystko razi Ciebie styl i język w niniejszych wpisach, natychmiast opuść tą stronę.

Szukaj, a znajdziesz...

Sznurki

Obsługiwane przez usługę Blogger.
środa, 7 listopada 2012

Strzelamy focha, bo ktoś niszczy nam biletomaty

Wpis traktuje o sytuacji we Wrocławiu z systemem biletowym UrbanCard.


Robi się co raz ciekawiej – od jakiegoś czasu nie sposób nie zauważyć, że zakup biletu nawet w sposób “nowoczesny”, czyli przez kartę to istna loteria. Ostatnio w autobusach i w tramwajach wystąpiła zmasowana awaria biletomatów “na kartę” bankomatową.

Słowem wstępu: przepraszam, jeśli poniższy tekst wyda się równający poziomem brukowcom – nie taki był zamysł autora. Poniższy wpis będzie felietonem odnośnie wrzawy biletowej systemu UrbanCard.



Sam osobiście jeżdżąc po cmentarzach 1 listopada napotkałem na 3 autobusy w których owe urządzenia były całkowicie wyłączone; pierwszego niedziałającego napotkałem już gdy wsiadałem do linii specjalnej z przystanku nieopodal miejsca zamieszkania. No cóż, biletu nie kupiłem, bo jedyny kiosk w okolicy z maszynką do kodowania UrbanCard w tym dniu zamknięty, a w autobusie też się nie dało. Przynajmniej można było podróżować za darmo, bowiem MPK samo pozwala na taką klauzulę – jak informowali rzecznicy prasowi tego przedsiębiorstwa, w takim przypadku w trakcie kontroli biletowej lepiej przebywać w pobliżu tych urządzeń. Ale takowej nie było, może przez niewyobrażalny tłok w okolicy cm. Osobowickiego.

Standardowe obrzucanie się odpowiedzialnością – Mennica czuje się niedowartościowana i twierdzi, że to Straż Miejska powinna pilnować ich urządzeń, bo przecież winni niedziałaniu urządzeń są wandale, a tych wg warszawskiej firmy, służby mundurowe mają ścigać w pierwszej kolejności, najlepiej na ich zamówienie. Miasto ripostuje, że Straż Miejska zajmuje się tymi przypadkami, ale ma też inne obowiązki, więc jakoś musi to ze sobą pogodzić.

Po krótce wymienię, co dane strony oczekują, szczegóły to nie są, bowiem negocjacje objęto tajemnicą. Jak informuje Gazeta Wrocławska:


Mennica nie chce większego udziału w zyskach ze sprzedaży biletów, a rozbudowania karty miejskiej. Tak by pozwalała nie tylko na wejścia do aquaparku czy zoo, ale także np. na zakup biletów kolejowych. Tak, aby np. do Kątów Wrocławskich można było dojechać na Urbancard do Wrocławia. Tak jest choćby w Warszawie.


(...)

Postępowanie operatora biletów można by stwierdzić, że jest to tzw. “strzelanie focha”, bo ktoś niszczy nam biletomaty. Straszymy naszego żywiciela (w domyśle: miasto), ale nie naplujemy mu na rękę, bowiem jak stare przysłowie mówi: „Nie obcina się gałęzi, na której się siedzi”, tak Mennicy Polskiej szkoda by było stracić takie rewelacyjne źródło dochodów. Nie mogąc jednak napluć miastu na dywan, firma zagroziła, że zamierza zlikwidować możliwość płatności gotówką w automatach stacjonarnych.

Jakaż to ironia, że firma na co dzień zajmująca się wybijaniem monet, ma problem z… urządzeniami na monety! Szkoda, że pod płaszczykiem zemsty za niedopilnowanie biletomatów należących do Mennicy Polskiej, firma ta chce ukarać wandali, a raczej unikając konfrontacji urządzeń z wandalami, po prostu je wyjmując. Tylko kogo najbardziej dotknie ta “kara”? Tego, kto powinien być najważniejszy – będący na końcu tej piramidy, czyli zwykły pasażer.

To tylko fragment tekstu. Pełny wpis na stronach Transportnews: