Ostrzeżenie

Niektóre wpisy na tym blogu są pisane stylem subiektywnym - piszę to co myślę. Często mogą znajdować się tam niecenzuralne wyrażenia i zwroty. To są tylko i wyłącznie moje poglądy.

Drogi użytkowniku masz prawo się z nimi nie zgadzać, uszanuję to. Ale oczekuję w zamian takiej samej tolerancji wobec mnie.

Jeśli mimo wszystko razi Ciebie styl i język w niniejszych wpisach, natychmiast opuść tą stronę.

Szukaj, a znajdziesz...

Sznurki

Obsługiwane przez usługę Blogger.
niedziela, 22 sierpnia 2010

Jaka tak naprawdę muzyka jest najbliższa twej duszy?

Oglądnąłem nie tak dawno świetny dokument o muzyce czarnoskórych ludzi na Planete. Szczególnie materiał dotyczący najnowszej muzyki (1989-obecnie), a tym bardziej dzięki przedstawionej tam wypadkowej gatunków hip-hop, rap, R&B; utwierdził go w przekonaniu, że nie można jej nazwać muzyką poważaną, w jako takim znaczeniu tego słowa, jak to ma się w przypadku muzyki klasycznej, poezji śpiewanej od rocku gotyckiego, dążąc dalej do mieszanki doom/gothic metalu, bez nowofalowych wpływów, orkiestry symfonicznej, czy też śpiewania gardłowego, tzw. growlingu (przez większą część społeczeństwa nie do rozróżnienia z objawami grypy, lub próby odkaszlnięcia), za to z wydźwiękiem na warstwę tekstową, zmuszającą do refleksji i przemyśleń.

Co po niektórzy Polacy, idąc z duchem mody, a właściwie - marnego naśladownictwa, wymachują swoimi przesterydowanymi łapskami próbując udawać gangsterkę, ośmieszając się przy tym w oczach ludu, od którego te gatunki się narodziły. Autor tego postu doszedł również do przedziwnego dla niego samego, wniosku, iż to nie black metal jest najbliższą jego sercu muzyką, a pogranicze funk'u, jazz'u i swingu. To zmusiło go do głębszego zastanowienia się nad jego preferencjami muzycznymi.

Czy rzeczywiście jest metalem, a może jednak to jazzman, czekający tylko, aby go wyciągnąć ze spowitej jeszcze do niedawna kolorowymi barwami wszystkich odcieni czerni, a obecnie mocno już nadszarniętej szaty wizualnej?