Ostrzeżenie

Niektóre wpisy na tym blogu są pisane stylem subiektywnym - piszę to co myślę. Często mogą znajdować się tam niecenzuralne wyrażenia i zwroty. To są tylko i wyłącznie moje poglądy.

Drogi użytkowniku masz prawo się z nimi nie zgadzać, uszanuję to. Ale oczekuję w zamian takiej samej tolerancji wobec mnie.

Jeśli mimo wszystko razi Ciebie styl i język w niniejszych wpisach, natychmiast opuść tą stronę.

Szukaj, a znajdziesz...

Sznurki

Obsługiwane przez usługę Blogger.
wtorek, 17 listopada 2009

Kłamiemy - odcinek tysiącpięćset stodziewięćset

Zaczęło się pod koniec sierpnia, kiedy to pojawił się nowy rozkład jazdy komunikacji we Wrocławiu. Mieszkańcy Psiego Pola i Zakrzowa zaprotestowali. Ale nic, przyjechał prezydent i rzekł:
Bardzo zaniepokoiły mnie decyzje, jakie zapadły w trakcje mojego urlopu. Nie można oszczędzać na komunikacji. Komuś absolutnie się coś pokręciło. Na wrześniowej sesji rady miejskiej zwiększymy pulę środków na tramwaje i autobusy. Żeby nie robić bałaganu, obecny rozkład będzie obowiązywać do końca miesiąca.

I co, pogadam sobie w telewizorku, omamię ich, a i tak zrobię po swojemu. - Tak trzebaby określić prawdziwy zamiar w.w. we Wrocławiu. Bo jak się okazuje, ostatnio w wybiórczej napisano:
Wiadomo już, że 5 mln zł mniej dostanie MPK (w 2009 było to 310 mln, w przyszłym - 305). Ale, jak zapewnia Marcin Urban, skarbnik miasta, spółka nie może z tego powodu ograniczyć kursów tramwajów i autobusów. - Mają wyraźną dyspozycję, że na rozkładach jazdy oszczędzać nie mogą - tłumaczy Urban. Cięcia w wydatkach z budżetu miasta dla MPK oznaczają natomiast m.in. ograniczenie remontów taboru spółki. To, co nie jest niezbędne dla bezpieczeństwa pasażerów, będzie musiało poczekać.

Na początek, mała dygresja w stosunku do niedoinformowanych i ślepo patrzących na władzę, mediów: na litość boską, MPK nie ma wpływu na częstotliwość linii i ich trasę. Ten obowiązek spoczywa na Wydziale Transportu Urzędu Miejskiego. MPK jedynie na podstawie jego odgórnych ustaleń tworzy rozkład jazdy. To dość niewielka ale bardzo istotna kwestia. Potem nieznający się na komunikacji dziennikarze piszą głupoty, a potem ciemna masa wyżywa się na bogu ducha winnych kierowców MPK.

Wracając do meritum sprawy - MPK jako miejska spółka, niezależnie od ilości obsługiwanych linii i ich częstotliwości - dostaje tyle pieniędzy, ile wyrobi tak zwanych wzkm - wozokilometrów. Planuje się zmniejszyć kwotę pieniędzy dla MPK o 5 mln zł. Biorąc pod uwagę fakt, iż kwota wzkm miejskiej spółki się nie zmieni, będzie to oznaczało kolejne cięcia w częstotliwości linii km we Wrocławiu i mniej modernizacji składów 105Na.

Ostatnie cięcia na D, N, 131, 141 i 139 miały wynieść oszczędności na podobną kwotę. Miały, bo rzecz jasna magistrat przekalkulował to tylko na papierze.

Komunikacja miejska ma to do siebie, że oszczędności na zmniejszaniu częstotliwości danych linii km wcale nie są takie duże, jakby się mogło wydawać. Zmniejszając ilość kursów, pasażerowie zmuszani są do dłuższego stania na przystankach i potem znowu stania, ale już w zatłoczonym pojeździe.W końcu poirytowani rezygnują z usług tych linii na rzecz własnego samochodu, w rezultacie spadają więc wpływy z biletów.
Organizator przewozów nie widząc efektów idzie o krok dalej, czyli następne cięcia. W rezultacie błędne koło się zamyka, a linia przechodzi do historii.

Jak narazie wszystko na to wskazuje, że taki jest cel urzędników i wielmożnie nam panującego Rafaella D.
Aż boję się pomyśleć, w jakie następne linie trafi strzelający na ślepo, Wydział Transportu Urzędu Miejskiego Wrocławia.